Wakacje wakacjami, ale ministerstwo nie próżnuje. Właśnie ogłosiło priorytety w swojej polityce trzymania ręki na pulsie. A, jak wiadomo, puls najlepiej mierzy się na tętnicach szyjnych, dla pewności silnie przyciskając obie kciukami. Jednak to nie obszary wyznaczone do kontroli kuratoryjnej zwróciły moją uwagę w wakacyjnej aktywności sterujących naszą edukacją. Znacznie ciekawsze są zapowiedzi szczerej i otwartej pomocy (poprzez kontrolę, a jakże) ze strony szkoły dla nauczycieli wchodzących do zawodu, a właściwie „przygotowujących się do zawodu”, jak ich zgrabnie zdefiniowano. Do tej pory mieliśmy nauczycieli stażystów i nauczycieli kontraktowych, ale to przechodzi do historii. Od września w szkołach pojawią się nauczyciele „przygotowujący się do zawodu”. I tu pojawia się mały kłopot – skoro są to „przygotowujący się do zawodu”, to czy są nauczycielami? Czy raczej nadal uczniami? Wbrew pozorom nazwa ma znaczenie. Z pewnością ta źle dobrana może wpłynąć na relacje i postrzeganie nazwanego. Pamiętają może Państwo sprzed kilkudziesięciu lat kontrowersje związane z oceną „mierną”? Kiepska nazwa, demotywująca i zabijająca psychicznie. Jak się odbić z pozycji miernoty? Ktoś to zauważył i zmienił nazwę dwói na „dopuszczającą”. Co prawda i to było przedmiotem śmiechów i niewybrednych żartów. Niewątpliwie nazwa ma znaczenie, dlatego wróżę, że gdy nauczyciel „przygotowujący się do zawodu” stanie pierwszy raz przed klasą i zacznie lekcję, poczuje mniej więcej taką pewność siebie jak junior młodszy w swoim pierwszym biegu na wielkim stadionie. Tylko że junior młodszy ma 14 lat, a nauczyciel „przygotowujący się do zawodu” jest pełnoletni i ma za sobą studia kierunkowe. Tego poczucia raczej nie wzmocnią zapowiedzi otoczenia nauczyciela przygotowującego się do zawodu szczególnym kontrolnym wsparciem ze strony szkoły. Po pierwsze takiemu nauczycielowi – aspirantowi zostanie przydzielony opiekun lub jak kto woli – mentor. Zostanie on wyznaczony spośród nauczycieli mianowanych lub dyplomowanych i będzie miał wspierać aspiranta, a także go kształtować. Przede wszystkim dyrekcja musi powołać dla takiego nauczyciela komisję, która będzie zajmować się ocenianiem jego pracy w ostatnim roku trwania tego okresu przygotowawczego. Komisja oceni jego kompetencje merytoryczne, kulturę osobistą, komunikacyjność, znajomość metodyki, podejście indywidualne do uczniów i umiejętność reagowania na sytuację w klasie. Czyli warsztat pracy. Komisja będzie się składać z innych nauczycieli, co wydaje się logiczne i sensowne. Ale z drugiej strony stworzenie tego rodzaju dodatkowej zależności w relacjach młodego nauczyciela ze starszymi koleżankami i kolegami wpłynie na jeszcze większy niż jest teraz dystans między obiema grupami. Kto się ze mną założy, że dekorować sale na uroczystości szkolne będą młodzi? I stać na dyżurach? I dostawać okienka i niepłatne nadgodziny? Bo co zrobią? Podskoczą? A to wszystko w sytuacji, w której do pracy w szkole nie garną się tłumy absolwentów szkół wyższych. Rynek pracy bardzo się otworzył i zróżnicował i dziś młody człowiek studiujący kierunki pedagogiczne ma dużo większe możliwości znalezienia innej ciekawej pracy, niż to było kiedyś. Szkoła przestała być jedynym koniecznym wyborem. Ale proszę się nie obawiać, nie tylko o aspirantów zadbały władze – dla nauczycieli w pełnym tego słowa znaczeniu także przygotowano troskliwe przepisy opiekuńczo-kontrolne! W konsultacjach społecznych są właśnie przepisy określające szczegółowe kryteria oceny pracy nauczyciela oraz dyrektora szkoły. Przez odpowiednie komisje sprawdzane będą na przykład: poprawność merytoryczna i metodyczna prowadzonych zajęć, ich walory wychowawcze i opiekuńcze, dbałość o bezpieczne i higieniczne warunki nauki, wychowania i opieki, znajomość praw dziecka, wspieranie uczniów w ich rozwoju oraz… tworzenie warunków do aktywnego i pełnego uczestnictwa ucznia w życiu szkoły oraz środowiska lokalnego (to ostatnie jest moje ulubione). Była kiedyś taka piosenka Maryli Rodowicz: „Ale to już było i nie wróci więcej”. Ale była też piosenka Jana Kaczmarka: „Oj naiwny naiwny naiwny, jak dziecko we mgle…”. Ryszard Bieńkowski
Stary dowcip mówi, iż kontrola jest najwyższą formą zaufania. Audytu nie powinniśmy jednak traktować wyłącznie jako narzędzia kontroli. Audyt jest na pewno elementem mobilizującym osoby odpowiedzialne za badany obszar do utrzymywania wysokich standardów, ale daje też możliwość znalezienia słabych punktów i wdrożenia zawczasuTowarzysz Stalin mawiał „Kontrola najwyższą formą zaufania”. Cytat ten wypowiada się dzisiaj w kontekście relacji międzyludzkich, tłumacząc swoją ostrożność obdarzania innych zaufaniem. Ma on wyjaśniać również dystans oraz pozostawianie sobie uchylonych drzwi. Tak na wszelki wypadek… W myśl zasady – nigdy nie możesz być pewna w 100%, dlatego kochaj, ale też inne głosy podkreślające, że kontrola jako najwyższa forma zaufania wyklucza możliwość budowania szczęśliwego związku. Jedną ze składowych relacji jest przecież odwaga do obdarzenia drugiej strony zaufaniem, od której należy zacząć i od której nie da się uciec. Dlatego wszelka kontrola jest jedynie sygnałem, że w związku dzieje się źle...Innymi słowy w dojrzałych związkach nikt nie sprawdza bilingów, nie obwąchuje koszuli i nie kontroluje harmonogramu dnia może pozostawienie pełnej swobody to po prostu naiwność i jeśli chcemy kochać to należy sprawdzać i trzymać rękę na pulsie? Bo inaczej się nie da? Bo naokoło jest za wiele pokus i zagrożeń?Wierz, ale kontrolujNie da się budować związku bez zaufania. Trzeba mieć wiarę, że druga osoba ma czyste intencje, że działa fair i nie chce oszukać. Nie sposób bowiem żyć w cieniu wiecznych podejrzeń i jednocześnie pozostać w szczęśliwym jednak uczy, że pełne oddanie często kończy się zranieniem. Aż prosi się o wykorzystanie i puszczenie drugiej osoby w przysłowiowych wprawione „w boju” kobiety zalecają, by kochać, ale walczyć o swoje. Nie pozwolić się zaślepić uczuciom, ale myśleć racjonalnie, dbając o swoje, unikając myślenia, że skoro teraz jest dobrze, to tak będzie zawsze. Trzeba być dobrym nadzorcą i brak przecież przykładów kobiet, które pozostawały z niczym, bo nie dbały o odpowiednie zapisy w umowie, łożyły mnóstwo pieniędzy na remont nie swojego domu, wychowywały dzieci z poprzedniego związku, a potem zostały wymienione na młodszy model. Z boku ich historia wygląda nieprawdopodobnie. Myślimy, jak mogła być taka naiwna? Tymczasem jedna czy druga po prostu ufała, kochała, wierzyła, że mężczyzna życia nie jest zdolny do wyrafinowanych oszustw…Są też takie kobiety, które przez lata wierzyły w bajeczki o wyjazdach służbowych, ważnych projektach, nad którymi trzeba pracować po godzinach, gdy tymczasem wszyscy naokoło dziwili się ich naiwności, widząc skaczącego z kwiatka na kwiatek męża. Klasyczny przykład – każdy wiedział, tylko nie żona…Bo faceta trzeba pilnowaćZwolenniczki kontroli w związku są zdania, że dla szczęścia związku trzeba trzymać rękę na pulsie. Utrzymują, że mężczyzna zostawiony sam sobie stanie się prędzej czy później idealnym kąskiem dla jakiejś zdesperowanej kobiety, która nie cofnie się przed niczym, żeby go uwieść…Powtarzają z miną znawcy, że każdy mężczyzna skorzysta z okazji. Że w ten sposób odbiera się z automatu nieco rozumu przedstawicielom genów XY? No i co! Wszak wiadomo, że on, gdy cała krew odpłynie do kluczowego miejsca poniżej pasa, nie myśli racjonalnie…A krew nie woda…Prawda?Kontrolowanie sytuacji ma tę przewagę nad pełną biernością, że pozwala szybko zauważyć zagrożenie i usunąć je na etapie, kiedy jeszcze jest to możliwe. Dla zasady lepiej nie kusić losu, na wszystko się nie godzić, trzymać na odpowiednio długiej smyczy…Nawet dbanie o związek nie chroni przecież przed zdradą. Dzisiaj wiadomo, że zdradzają również mężczyźni w stałych i szczęśliwych związkach. To kolejny argument „za” wolność nie jest dobra?Istnieje też inny argument. Mianowicie fakt, że jako ludzie lubimy iść na skróty, uwielbiamy wygodne życie i częściej wybieramy to, co łatwe niż to, co wymagające. Dlatego dobry szef często jest oszukiwany, niewymagający przełożony nie uzyskuje takich efektów, jak uprzejmy, ale konsekwentny kolega z pracy. Okazja czyni złodzieja. Tam, gdzie możemy wynosimy z biura papier do drukarki, zabieramy środki do sprzątania, nie kojarząc tego faktu z klasyczną kradzieżą. Przecież nie robimy nic złego, korzystamy z okazji…Podobnie jak mężczyzna, który „dobrze się bawi” na wyjeździe służbowym, bo tak robią koledzy z pracy, bo żona daleko, nikt się nie dowie. Życie krótkie i ma przecież prawo do chwili zapomnienia. Tak jak inni…Wątpliwości jednak pozostają. Co z prawem do prywatności? Przecież nikt nie lubi ucisku, ani poczucia, że każdy jego ruch jest śledzony i kontrolowany. To prawda, dlatego kluczem do sukcesu, nie jest pytanie, czy kontrolować partnera, ale jak to robić, by on nie miał o tym bacznie obserwujące poczynania swoich mężczyzn zazwyczaj nie decydują się na skrajne rozwiązania, ale jedynie dyskretne czuwanie, które w ich ocenie jest niezbędne i tak oczywiste, że nie ma sensu z nim w 99 procentachWystarczy chwila, by odkryć setki wątków w internecie dotyczących kontroli w związku. Dziewczyny dzielą się swoimi sposobami na temat dyskretnej kontroli, tłumaczą również swoje motywy pisze: „Ufam, pewnie, że ufam, ale w 99% przypadków. Pozostaje 1%. Nigdy nic nie wiadomo, dlatego wolę trzymać rękę na pulsie a nie potem obudzić się z ręką w nocniku. Gdy coś zacznie się święcić, będę miała szansę zareagować…Lepiej wcześniej niż później, gdy sprawy wymkną się spod kontroli”.W myśl tej zasady licho nie śpi, stąd warto czuwać, oceniając otoczenie partnera, czy nie czai się tam jakaś kobieta mogąca negatywnie wpłynąć na trwałość związku. Kontrola w połączeniu z miłością i inwestowaniem w związek ma być receptą na długoletnią szczęśliwą w tym, że łatwo rolę cichego obserwatora zamienić na rolę upierdliwej dozorczyni, która czepia się o nic i krzyczy z byle powodu i w ten sposób zrazić do siebie partnera. Skutek? Często efekt samospełniającej się mówią również, że lepiej nie szukać, bo się znajdzie i czasami zwyczajnie lepiej nie wiedzieć, by nie psuć sobie na wyrost nerwów. Można przecież źle zinterpretować pewne sygnały, a życie w ciągłym poczuciu zagrożenia na dłuższą metę jest nie do jak? Kontrolować czy nie?
Kontrola jest najwyższą formą zaufania. Na górę Widać, jak jest cały zdenerwowany, słychać też w tonie głosu etc. i ogólnie, nawet dyrektorkaSklep Audiobooki i Ebooki Audiobooki Podcasty Biznes i technologia Słuchaj w abonamencie W Go Max zyskujesz: Słuchasz i czytasz bez limitu Wybierasz spośród ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji Korzystasz jednocześnie na 2 urządzeniach np. smartfon i tablet lub czytnik ebooków Możesz zrezygnować w dowolnym momencie W Go Mikro zyskujesz: czytasz lub słuchasz 1 dowolnego ebooka lub audiobooka w miesiącu wybierasz spośród wszystkich tytułów z naszego katalogu, ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji podcasty i ASMR słuchasz bez limitu W Go Mini zyskujesz: czytasz lub słuchasz 2 dowolne ebooki lub audiobooki w miesiącu wybierasz spośród wszystkich tytułów z naszego katalogu, ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji podcasty i ASMR słuchasz bez limitu W Go Max+Music zyskujesz: Słuchasz i czytasz bez limitu Wybierasz spośród ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji Empik Go Słuchasz swojej ukochanej muzyki i autorskich playlist w aplikacji Empik Music Korzystasz jednocześnie na 2 urządzeniach np. smartfon i tablet lub czytnik ebooków I wiele więcej! Z tytułów dostępnych w abonamencie możesz korzystać tylko w aplikacji Empik Go Produkt nie jest obecnie dostępny w żadnym abonamencie Opis Opis Micromanagement czyli styl zarządzania, który nie kojarzy nam się w sposób pozytywny. To kontrola i wywieranie wpływu na osoby w zespole. Coś z czym większość z nas nie chciała by mieć na co dzień styczności. Mi mocno kojarzy się z korporacją, hierarchiczną strukturą, raportowaniem postępu prac w formalny sposób. 📊 Relikt przeszłości. Zresztą nasz tytuł mocno nawiązuje do czasów w których komunizm był codziennością naszych forma zarządzania często obniża produktywność, morale zespołu czy też wpływa na podjęcie decyzji o zmianie pracy. Ogranicza nasz potencjał oraz ujawnia brak wiary w umiejętności. 😒Micromanagement coś co utrudnia czy może ułatwia Ci pracę?Podczas tego odcinka definiujemy złe ale także dobre aspekty mikrozarządzania, staramy się nakreślić sytuacje w których jest to pewnego rodzaju „przysługą” w stronę zespołu. Mówimy o powodach, doświadczeniach i sposobach przeciwdziałania takiej formie do odsłuchu 📢Czy micromanagement wprowadzony w sposób świadomy (lub też nie) kiedyś pomógł Ci osiągnąć wyznaczony cel? Jak dokładnie wyglądała Twoja sytuacja? Co konkretnie Ci pomogło, a co utrudniło pracę?Zachęcam Cię do pozostawienia swojej odpowiedzi w komentarzu – dziękuję 👍 Dane szczegółowe Dane szczegółowe ID produktu: 1269280998 Tytuł: #20 Micromanagement. Kontrola najwyższą formą zaufania. - DevEnv - O programowaniu bez kaca - podcast Seria: DevEnv - O programowaniu bez kaca Autor: Michalski Bartłomiej , Piętka Adrian Lektor: Michalski Bartłomiej, Piętka Adrian Wydawnictwo: DevEnv - O programowaniu bez kaca Język wydania: polski Język oryginału: polski Data premiery: 2021-04-27 Rok wydania: 2018 Format: MP3 Recenzje Recenzje