Pokajanie, spowiedź i post - ich znaczenie dla prawosławnego chrześcijanina (kazanie wygłoszone w czasie pielgrzymki młodzieży w monasterze św. Hioba Poczajowskiego w Niemczech, w Monachium, w grudniu 1984 roku) Rozmowa przed spowiedzią (z książki: Prezbiter Aleksander Jelczaninow. Zapiski. M., Russkij put', 1992) Rady dla osoby idącej do spowiedzi (z biesiady z mniszkami w lipcu 2005)
A to właśnie Basia, która przejechała taki kawał drogi! Zupełnie nie wiem moi kochani jak to się dzieje, że ostatnimi czasy (pisząc o t
Z Wikisłownika – wolnego słownika wielojęzycznego Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwaniaco za młodu zgrzeszysz, na starość odpokutujesz grzech ciemności szuka co najmniej dwakroć grzeszy ten, kto się grzechu nie wstydzi kieby nie grzecz, toby człowiek zdechł kto za grzech nie żałuje, myśli go powtórzyć lepiej zgrzeszyć i nie żałować, niż żałować, że się nie zgrzeszyło żałuje za grzechy, kiedy już grzeszyć nie może nie sztuka zgrzeszyć, gdy nie możesz rada by dusza do raju, ale grzechy nie puszczają zgrzesz sto razy przed Bogiem, Bóg ci przebaczy; ale ani razu przed ludźmi, bo ci tego nie darują Zobacz też: Indeks przysłów we wszystkich językach
Monk Class Details. Her fists a blur as they deflect an incoming hail of arrows, a half-elf springs over a barricade and throws herself into the massed ranks of hobgoblins on the other side. She whirls among them, knocking their blows aside and sending them reeling, until at last she stands alone. Taking a deep breath, a human covered in
Stan ten określany jest często jako "pośredni i przejściowy". Przekaz męki na krzyżu, według św. Łukasza kończy się prośbą skruszonego złoczyńcy, który prosi Jezusa, by ten wspomniał na niego gdy wejście do swojego królestwa. Odpowiedź Jezusa jest pełna miłości. Ogłasza On: „Zaprawdę powiadam Ci, dziś będziesz ze Mną w raju” (Łk 23,43). Wers Łk 23,43, w którym Jezus obiecuje skruszonemu łotrowi zbawienie, zawiera się w ramach perykopy o ukrzyżowaniu Łk 23,33-49[6]. Fragment ten jest tak skonstruowany, aby ukazać stosunek ludzi do ukrzyżowanego i konającego Zbawiciela. W chwili śmierci Jezusa pod krzyżem staje każdy człowiek, opowiadając się za dobrem bądź złem. Ewangelista najpierw nawiązuje do szyderstw Wysokiej Rady (Łk 23,35). Chrystus zostaje przewrotnie nazwany Wybrańcem Bożym. Wykonujący wyrok żołnierze powtarzają oskarżenie przedstawione przed prokuratorem (Łk 23,36-37). Podając Jezusowi ocet, nazywają Go Królem żydowskim. Punkt kulminacyjny następuje w chwili umieszenia nad głową Jezusa napisu „To jest król żydowski” (Łk 23,38). Jezus zostaje ogłoszony królem. Dalej do szyderstw przyłącza się pierwszy ze złoczyńców (23,39), który – podobnie jak żołnierze – wzywa Jezusa, by wybawił samego siebie i współskazańców. Drugi ze skazańców prezentuje całkowicie odmienną postawę wobec Jezusa. Z wielką wiarą i ufnością kieruje ku Niemu prośbę o łaskę zbawienia (Łk 23,42). Jezus zaś po raz kolejny zostaje ukazany jako Zbawiciel (Łk 23,43). „Nawrócony łotr”, dzięki swej postawie wobec męki Jezusa, otrzymuje pewność zbawienia. Owa prośba skruszonego złoczyńcy: „Panie wspomnij na mnie”, nawiązuje do tradycji palestyńskiej. W narodzie bowiem żydowskim głęboko tkwiła myśl o nagrodzie po śmierci dla wiernego i niewinnego i karze dla człowieka grzesznego. Wydaje się, iż właśnie do tych tradycji nawiązuje historia pasyjna Łukasza. W oczach złoczyńcy, który uznaje własną winę, okazuje skruchę i zrozumienie grzechu, Jezus staje się ostatecznym ratunkiem i przewodnikiem do życia wiecznego. Autor Trzeciej Ewangelii przekazuje prośbę skruszonego złoczyńcy, by Jezus na niego wspomniał, gdy Zbawca będzie w swoim królestwie (Łk 23,42). Grecki zwrot mimneskomai, oznacza pamiętanie, wspominanie czy przypominanie sobie o kimś[7]. Św. Łukasz przez użycie odpowiedniej formy czasownikowej (aoryst) podkreśla w prośbie skruszonego skazańca, by Jezus choć raz przypomniał sobie o nim, gdy przybędzie do królestwa. W tej prośbie można doszukiwać się prapoczątków prawdziwej modlitwy. Wydaje się jednak, iż proszący nie myśli – nie prosi o wspomnienie zaraz po śmierci. Wydaje się, iż on raczej liczy na miłosierdzie Boże w czasach ostatecznych. Niewątpliwie termin mimneskomai w Starym Testamencie (hebr. zakar) zasadniczo odnoszony był do Boga, który wspominając ludzi, okazuje im swoją łaskę i miłosierdzie. Bóg który jest obecny pośród swego ludu, jest Bogiem pamiętającym o nim. Wśród autorów Nowego Testamentu, szczególnie często w Trzeciej Ewangelii można odnaleźć słownictwo dotyczące „pamiętania” (Łk 1,54; 1,72; 16,25). W łukaszowym przekazie o śmierci Jezusa fakt użycia przez złoczyńcę zwrotu zakar wydaje się świadczyć o tym, iż skruszony złoczyńca uznał możność zbawczego działania Boga. Stąd też jego prośba, by Jezus wspomniał na niego, gdy przyjdzie do królestwa. Niektórzy komentatorzy wskazują, iż proszącego nie interesuje, kiedy Jezus stanie się królem w królestwie Boga. Nie liczy na ocalenie swego życia, prosi tylko o pamięć. Prosi, by Jezus po wejściu do królestwa, kiedykolwiek miałoby to nastąpić, pamiętał o nim. Dla złoczyńcy nie jest ważny czas oczekiwania. Dla niego ważne jest tylko to, aby Jezus o nim pamiętał, by wspomniał na niego. Prośba złoczyńcy dotyczy przyszłościowego nadejścia królestwa Bożego. Wyrażona jest w niej nadzieja, że w chwili paruzji – a zatem u końca czasów, Chrystus będzie o nim pamiętał. Prośba złoczyńcy zawiera wiarę i pragnienie, iż przychodzący w eschatologicznym wypełnieniu Mesjasz powołując do królestwa, będzie miał moc wskrzeszania. Stąd też można tłumaczyć prośbę złoczyńcy jako: wspomnij na mnie, „kiedy w (z) Twym królestwem przyjdziesz”. Niewątpliwie w Łukaszowym dziele widoczne jest oczekiwanie mającego nadejść królestwa Chrystusa. Łukaszowe przypominanie tego wydarzenia ma służyć przypomnieniu o potrzebie stałego oczekiwania na paruzję. Skruszony złoczyńca żywi nadzieję, iż Pan będzie o nim pamiętał, gdy przyjdzie powtórnie na ziemię. Jest to wyraźne odniesienie do paruzji Jezusa, która łączy się z przyszłym, powszechnym zmartwychwstaniem oraz dniem sądu Bożego, w którym sędzią będzie sam Mesjasz. Rządy Mesjasza zbiegną się z pojawieniem się odmienionego wszechświata, zmartwychwstaniem sprawiedliwych, którzy będą uczestniczyć w rządach i radości. Nie wydaje się, iż skruszony złoczyńca odnosi się do tego, co mogło nastąpić zaraz po jego śmierci. Nie wydaje się, by łotr myślał o pośmiertnym wywyższeniu Jezusa w niebie. Jezus miałby zabrać do swojego królestwa skruszonego współskazańca, gdyż ten był Mu wierny w chwili śmierci. Łotra połączy z Chrystusem więź i tym samym nabywa on prawo pobytu w raju. Prośba złoczyńcy jest w pewnej mierze niejasna. Nie można z całą pewności stwierdzić, czy złoczyńca mówiąc o królestwie, myślał o nim w wymiarze teraźniejszym czy przyszłym. Każde z tych ujęć prośby złoczyńcy staje się drugoplanowe, gdy weźmie się pod uwagę odpowiedź Jezusa. Daje On bowiem o wiele więcej od tego, czego oczekiwał konający złoczyńca. Łk 23,43 z całą jasnością przedstawia odpowiedź dotycząca czasookresu i samej rzeczywistości zbawienia: „dziś ze Mną będziesz w raju”. Gdy proszący z nadzieją zwraca się do Jezusa, by wspomniał na niego, odpowiedź Jezusa przewyższa pragnienie konającego złoczyńcy. Jezus rozpoczyna ją od uroczystego zwrotu „zaprawdę powiadam Ci” (amen soi lego). Termin „Amen” jest dostojnym potwierdzeniem prawdziwości słów Mistrza z Nazaretu i zarazem zobowiązaniem się do wypełnienia obietnicy. Jakkolwiekby rozumieć prośbę skruszonego łotra, to odpowiedź Jezusa wskazuje konkretny czas – dziś. „Dziś będziesz ze Mną w Raju”. Przysłówek „dziś” używany jest często w księgach historycznych Starego Testamentu, gdy autor natchniony chce podkreślić doniosłość i rangę jakiegoś wydarzenia. Określenie „dziś” jest używane, gdy dokonuje się wypełnienie czy objawienie zbawienia, czy też gdy coś, co służy zbawieniu jest zagrożone bądź zostaje utracone[8]. We wszystkich miejscach w Piśmie Świętym słowo to ma tę samą konotację – oznacza czas bieżący, obecny[9]. Przysłówek ten szczególnie ważny jest w teologii św. Łukasz Dla Autora Trzeciej Ewangelii „dziś” nie oznacza jedynie konkretnego dnia, lecz ma głównie wymiar zbawczy. „Dziś” określa chwilę zbawczą. W teologii Trzeciej Ewangelii semeron wskazuje na zbawczą obecność królestwa wśród ludzi i panowanie Boże w Jezusie Chrystusie[10]. „Dziś”, skierowane do umierającego na krzyżu złoczyńcy, wskazuje na zrealizowanie czasu oczekiwania i nadziei. Proszący o królestwo skruszony złoczyńca otrzymuje zbawienie, nie w bliżej nieokreślonej przyszłości, ale w chwili, gdy o to zbawienie prosi. Chwila śmierci Jezusa i proszącego o łaskę, koniec ich ziemskiego życia, jest równocześnie momentem osiągnięcia zbawienia, wejścia do królestwa, do raju. Odpowiedź Jezusa nie wskazuje na przyszłość, ale podkreśla czas obecny. Ewangelia wg św. Łukasza uczy oczywiście także o powtórnym przyjściu Chrystusa. W sposób szczególny jednak koncentruje się na śmierci pojedynczego człowieka i jego pośmiertnym spotkaniem z Jezusem. Dla Łukasza los jednostki rozstrzyga się w chwili śmierci. Jezus w chwili śmierci staje się miłosiernym sędzią, ofiarując definitywne zbawienie żałującemu za grzechy łotrowi. Jeszcze tego dnia skruszony złoczyńca będzie w królestwie Bożym. Zaraz więc po śmierci następuje nagroda (albo kara). To Łukaszowe „dziś” podkreśla również inną prawdę dotyczącą życia pozagrobowego jednostki: śmierć ciała i opuszczenie go przez duszę, nie zamyka drogi do spotkania z Bogiem w raju, miejscu szczęśliwości. Zbawienie nawróconego złoczyńcy określone jest zwrotem „będziesz ze Mną”, poprzez które ewangelista, iż istotą zbawienia nie jest nawet raj – osiągnięcie nieba, jako miejsca przebywania. Istotą zbawienia jest bycie z Chrystusem. Oczywiście raj – niebo, to rzeczywistość nierozerwalnie złączona z Byciem Boga, ale Łukasz zdaje się kłaść mocniejszy nacisk nie tyle na kwestię miejsca, które nawracający się złoczyńca osiągnie, a na sprawę bycia z Jezusem. Proszący nie osiągnął jeszcze nieba, ale można powiedzieć, że tego nieba właśnie dotyka – jest bowiem już z Chrystusem. Bycie zaś z Chrystusem jest już zbawieniem. Tę relację „bycia razem” można spotykać w Biblii, gdy Bóg mówi: „jestem z tobą” czy też „będę z tobą” (zob. Rdz 28,15; Joz 1,9; Iz 41,10). Relacja ta ma dodać adresatom sił i mocy do podejmowania trudów życia codziennego, wyrażana jest właśnie przy pomocy powyższego złożenia. Zasadniczo treścią obietnicy Bożej jest prawda, że Bóg jest z człowiekiem. W wyrażeniu „będziesz ze Mną” jawi się osobowa relacja bliskości dwóch osób, połączonych takim samym doświadczeniem egzystencji. Moment śmierci jest dla Łukasza czasem spotkania i niezwykłego związania się z Chrystusem, czasem urzeczywistnienia się zbawienia człowieka. „Raj” jest to miejsce, gdzie sprawiedliwi oczekują zmartwychwstania. Natomiast wyjątkowość obietnicy Jezusa danej dobremu łotrowi, polega na ukazaniu raju jako miejsca, gdzie zaraz po śmierci będzie oglądał oblicze Boga, jest to więc wspólne przebywanie z Jezusem. Potwierdzeniem takiej interpretacji raju jako miejsca przebywania z Bogiem są wypowiedzi Jezusa w Czwartej Ewangelii. Jezus mówi, iż gdzie On będzie, „tam będzie i mój sługa” (J 12,26), zaś zapowiadając swoje odejście, obiecuje uczniom, iż powróci, zabierając ich tam, gdzie On będzie (J 14,3).
Rep. Jim Jordan (R-OH) explains to CNN's Manu Raju why he's running for House Speaker, explaining that he "never wanted to do this job, but someone has to." 01:14 - Source: CNN
Opublikowano: 2017-10-28 19:04:56+02:00 Dział: Polityka Polityka opublikowano: 2017-10-28 19:04:56+02:00 autor: Flickr: PiS Chciałaby dusza do raju, ale grzechy nie pozwalają — w tak barwny sposób Jarosław Kaczyński określił swój stosunek do objęcia teki premiera dwa i pół roku temu. Wtedy chodziło o jasną sugestię: Beata Szydło jest dla Polaków bardziej akceptowalna jako potencjalny premier niż Jarosław Kaczyński. Rzecz jasna od tamtego czasu sporo się zmieniło. I prezes, i kierownictwo PiS jest bogatsze o doświadczenia dwóch lat za sterami rządów i mądrzejsze o świadomość wad i zalet układu władzy z Beatą Szydło w fotelu premiera. I to głównie owocem tych doświadczeń jest fakt, że po tych dwóch latach wrócił pomysł, by to Jarosław Kaczyński został premierem. Zalety tego rozwiązania są powszechnie znane - przynajmniej wśród polityków prawicy. Usprawniłoby to skonstruowany przez PiS system, w którym instytucją odwoławczą od niemal każdej decyzji rządu (personalnej, merytorycznej, administracyjnej) jest Nowogrodzka, a w zasadzie jeden człowiek. A przecież nowoczesne państwo - tu pada trochę patosu, wielkich słów, nawiązań do Europy Zachodniej i ambitnie kreślonych wizji - wymaga odpowiedniego (współ)działania struktur, niezależnych, choć dobrze nakręconych instytucji, stworzenia zestawu naczyń połączonych. O takie mechanizmy jest niezwykle trudno w sytuacji, gdy minister swoje, premier swoje, a ostateczną decyzję i tak może wywrócić do góry nogami prezes partii. Co z rekonstrukcją? Gowin ujawnia: „Rząd potrzebuje korekty dotyczącej trybu podejmowania decyzji i zwiększenia tempa działań” Takie narzekania słychać przynajmniej z kilku resortów. Gdyby tak uprościć ten system - słyszymy - to udałoby się i szarpnąć cuglami przy planie Morawieckiego (konstytucja biznesu, split payment, przyspieszenie kilku mniejszych projektów), i usprawnić funkcjonowanie administracji, i lepiej zadbać o decyzyjność „mniejszych” ministrów. Czasem pojawia się też argument z gatunku moralnych i ambicjonalnych - skoro to rzeczywiście projekt państwa naszkicowany przez Jarosława Kaczyńskiego, to niech weźmie za nie pełną odpowiedzialność. Nie tylko architekta i mentora, ale i pierwszego kierowcy tego teamu. Wszystko to po części prawdziwe i słuszne postulaty. Problem w tym, że nikt nie da gwarancji, że dylematy i narzekania znikną, gdy Jarosław Kaczyński weźmie na swoje barki szesnastogodzinny dzień pracy w KPRM, bieżącą administrację tysiącami małych spraw i podpisów, codzienne wyjazdy na otwarcia szkół, uniwersytetów, fabryk i na inne uroczystości kulturalne i społeczne. Do tego dochodzą przecież szczyty unijne (i przygotowanie do nich), konferencje prasowe, regularne prace rządu, korespondencja z ministerstwami i setki mniejszych spraw. Oczywiście, premier ma od tego urzędników, doradców i polityków, ale zaplecze personalne nie będzie jakościowo wyraźnie lepsze tylko dlatego, że tabliczkę „Szydło” zamienimy w KPRM na „Kaczyński”. Może się okazać - paradoksalnie - że z KPRM będzie Kaczyńskiemu… dalej niż bliżej do realnych i poważnych problemów z realizacją „dobrej zmiany”. Że jego uwaga zostanie utopiona w codziennej papierologii. Poza tym wzajemne pretensje i spory ministerstw, ministrów i polityków są absolutnie naturalne w każdym rządzie. Czasem są to spory sensowne, pozwalające wypracować jeszcze lepsze rozwiązania prawne, a czasem destrukcyjne, spychające pomysły na zmiany w sferę inercji i imposybilizmu. Ale znów - wola polityczna jest w tym niezwykle ważna, ale nie załatwi wszystkiego. Jeszcze inna rzecz, że opowieści o dysfunkcyjnym charakterze dzisiejszego układu rządowego często opowiają ci, którym po prostu nie udało się przeforsować swoich pomysłów. Czasem dobrych, innym razem średnich - ale przecież ucieranie się stanowisk to również naturalna domena rządu i nie zmieni się radykalnie tylko dlatego, że Szydło zamienimy na Kaczyńskiego. Choć powtórzę - z pewnością taki rząd reagowałby szybciej i bardziej zdecydowanie niż do tej pory, byłby bardziej sterowny, z pewnością „księstwa” w poszczególnych resortach grałyby mniej na siebie. Czy byłaby to jednak zmiana naprawdę wielka? Śmiem wątpić. W tle sporu o kwestie merytoryczne są oczywiście sondaże. Nie jest to problem pierwszej wagi, ale nie miejmy złudzeń - w PiS bardzo precyzyjnie analizują wszelkie badania. Wracając do słów Jarosława Kaczyńskiego o duszy, która chciałaby do raju - w ciągu dwóch i pół roku od tamtej wypowiedzi prezes PiS stał się politykiem bardziej akceptowalnym społecznie, wspomniane wtedy „grzechy” ciążą mniej, może nawet zostały - w oczach części społeczeństwa - jakoś tam odpokutowane. Jeśli wierzyć rankingowi CBOS, to w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy prezes PiS zyskał kilkanaście punktów procentowych (biorąc pod uwagę poziom zaufania i nieufności) - a w październikowym badaniu zaufanie do Jarosława Kaczyńskiego osiągnęło pułap najwyższego w tej kadencji. A myślę, że i te dane nie są szklanym sufitem, którego nie można przebić. To zresztą dobry punkt wyjściowy do dyskusji (na osobny tekst), czy PiS powinno zmiękczać swój przekaz i wycofywać najbardziej „ostrych” polityków. Co ciekawe, i Kaczyński, i Ziobro, i w mniejszej mierze Macierewicz - wszyscy w pierwszej linii sporu w ostatnich tygodniach i miesiącach - sporo zyskali w porównaniu z badaniami sprzed roku czy dwóch. Ale nawet jeśli sondaże wskazywałyby na wyraźny wzrost zaufania do „twardych” polityków, to i tak premier Beata Szydło pozostaje w innej lidze, jeśli chodzi o te same rankingi. To nie tylko prosta kwestia „zmiękczenia” twarzy obozu dobrej zmiany, nie tylko ocieplenia wizerunku, ale również tworzenia poczucia pewnej „rodzinności” wśród szeroko rozumianych sympatyków rządzącego PiS. To oczywiście niewiele mówiące dane, ale wśród ponad 20 tysięcy głosów oddanych w sondzie na naszym portalu, wyraźna większość nie chce zmiany premiera. A przecież Czytelnicy w dużej mierze, na przynajmniej podstawowym poziomie, nie są PiS niechętni. Premier Beata Szydło stała się w ciągu tych dwóch lat naturalnym „zderzakiem” w momentach, w których w Prawo i Sprawiedliwość chciano uderzyć znaną i sprawdzoną (w latach 2005-2007, ale i później) metodą kopania w klatkę, prowokacji (często dość agresywnych jak grudniowy „pucz”) i sprowadzenia PiS do kilku smutnych panów oderwanych od prawdziwego życia Polaków. Sprowadzając tę myśl do bardzo, za bardzo prostego zdania: nawet jeśli Beata Szydło czasem denerwuje, to jest kimś „z nas”, o czym paradoksalnie świadczą takie złośliwe artykuły jak ten z ostatniej „Polityki”, gdzie opisywane są regularne zakupy pani premier w małym sklepie jej miejscowości. Trzecim argumentem, jaki warto wziąć pod uwagę jest relacja obozu rządowego z Pałacem Prezydenckim. Ostatnie - dalej występujące, choć już nie tak intensywnie - turbulencje wokół weta i reformy wymiaru sprawiedliwości utworzyły nowy, dotychczas niemal nieużywany kanał komunikacji i tworzenia realnej polityki. Mowa oczywiście o regularnych spotkaniach prezydenta z prezesem PiS, na których wykuwane są kolejne ruchy i pomysły. Zmiana w fotelu szefa rządu dałaby szansę na swoisty reset w tych relacjach, dość naturalnie wymusiłaby nowe reguły gry. Przeciwnicy powiedzą jednak nie bez racji, że przecież te same reguły da się wypracować bez politycznych trzęsień ziemi, ale za pomocą spokojnej i częstej rozmowy. W tle majaczy jeszcze gdzieś perspektywa stworzenia „lepszego PiS”. Na razie perspektywa nierealna, ale po kilku miesiącach ociosania Kaczyńskiego jako premiera? Wszystko to nie są jednoznaczne i oczywiste kwestie do rozwiązania, przed którymi stoi kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy tąpnięcie po zmianie premiera, do czego dojść z pewnością musi, gdyby decyzja została podjeta, zaowocuje wyraźnym i trwałym spadkiem notowań. Na pewno jednak byłoby pozbawieniem się dodatkowego atutu, jakim jest pani premier, jej spokój i umiejętność wsłuchiwania się w głos Polaków, nawet jeśli jest on czasem jednoznaczną irytacją, czasem czytelnym zdenerwowaniem na samo PiS i arogancję ludzi „dobrej zmiany”. Jarosław Kaczyński lubi grać va banque i patrząc na historię III RP wiele razy mu się to opłacało, ale czy to na pewno dobry, odpowiednio dojrzały w czasie moment, by stawiać na politycznej ruletce zero? Publikacja dostępna na stronie:
2,116 likes, 38 comments - ilona_ostrowska_official on November 11, 2020: "Chciałaby dusza do raju . 11.11-to na szczęście ,tak się mówi :) #obynamsię # "